17 kwietnia, 2019

„Tylko nie w szczepionkę!!!”

Tytułowa złota zasada każdego pojedynku za garażami naszej młodości powoli zamienia się w „tylko nie szczepionkę!!!”. Lekarze weterynarii również ze zdziwieniem spoglądali na nowe proepidemickie trendy pośród ludzi, ale nigdy nie spodziewaliśmy się nawet, że ta niebezpieczna moda wypełznie podstępnie spod kamienia ciemnoty pośród posiadaczy zwierząt. A jednak!
Coraz więcej osób wpada na takie właśnie dziwaczne pomysły, aby swoich zwierząt nie szczepić. Sensownych argumentów oczywiście brak – bardzo trudno wszakże u psa wykryć autyzm i nie idzie się póki co doszukać abortowanych ludzkich płodów w szczepionkach na nosówkę.

Chciałbym na wstępie zaznaczyć, że te kilka słów moich przemyśleń piszę ze swojego laptopa na raty w skromnym pokoiku na gdańskiej Orunii, a nie popijając modżajto na Cyprze, które tak szczodrze funduje nam Big Pharma. Do niedawna modne było twierdzenie, że my „weci” siedzimy w kieszeniach firm produkujących karmę, ale najwidoczniej wypadało pójść krok dalej i obecnie coraz to nowsze koncerny kładą na nas swoje masońsko reptiliańskie łapy.
Zastanawia też fakt, że szczepienia zwierząt oprócz tego jednego, jedynego na wściekliznę u psiaków nie są obowiązkowe. Nikt do tych szczepień opiekuna nie zmusza, więc proepidemickie postulaty o „wolności wyboru” zostają zachowane.

W codziennej pracy mamy bardzo dużo do czynienia z chorobami zakaźnymi, których dałoby się uniknąć gdyby zwierzę było zaszczepione. Kto wie w jakich cierpieniach umiera małe szczenię chore na parwowirozę? Mały, biedny, wystraszony w swoich wymiotach i kale – tak to wygląda.
Królik na myksomatozę? Obrzęknięty na całym pysku, zamęczony dusznością.
Kot chory na białaczkę? Wykańcza go wszystko w około, od marnego przeziębienia po grzybicę która przy spacyfikowanym układzie odpornościowym zjada biedne zwierzę.
Nie ważne ile zresocjalizowanej wody w takie zwierzę wlejecie i w którą stronę skręcicie witaminę C – zwierzę cierpieć będzie.
Choroby wirusowe u zwierząt są faktem, a profilaktyka bezpieczna, tania, skuteczna i powszechnie dostępna. Nie wszystko da się wyleczyć miłością moi drodzy, a słuchanie internetowych szarlatanów nie pomoże waszym zwierzakom. Zaznaczam, po raz kolejny – wasze internetowe guru nigdy nie weźmie odpowiedzialności za swoje słowa – po prostu skasuje wasz post.
Zdradzę wam sekret: leczenie zwierzęcia chorego na którąkolwiek z chorób zakaźnych ujętych w programie szczepień jest ekonomicznie dla lekarza bardziej opłacalne niż profilaktyka, a gdybyśmy kierowali się aspektem finansowym to bardzo chętnie organizowalibyśmy parvo – party. Nie o to jednak w ratowaniu zwierząt chodzi.

Jeszcze innym aspektem jest odchodzenie od szczepień obowiązkowych takim jakim jest wścieklizna. Jest to w 100% śmiertelna choroba, która cały czas na świecie zbiera swoje żniwo pośród ludzi i zwierząt, a co jakiś czas notuje się ją w naszym kraju, przez co zagrożenie jest realne i mówię to jako osoba, która na wściekliznę musiała być szczepiona interwencyjnie. Uświadamiajcie osoby ze swojego otoczenia – nieszczepione psy to zagrożenie, i nakłaniajcie także posiadaczy kotów „niestety-wychodzących”, że też warto zaszczepić swojego mruczka raz na te 2-3 lata – naprawdę nie zbiednieją.

NOP u zwierząt? Ale oczywiście! To się zdarza – nie ma czego tutaj ukrywać. Zdarzają się okresowe gorączki, biegunka, wymioty i apatia – to najczęściej. Czasem mogą pojawić się reakcje wstrząsowe, gdy okaże się, że zwierzę jest uczulone na dany składnik szczepionki. Pamiętajcie jednak o dwóch sprawach. Pierwsza to, że reakcja anafilaktyczna, czyli ta zagrażająca życiu może wydarzyć się chociażby po ugryzieniu osy lub podania jakiegokolwiek innego leku – nie mamy na to wpływu – tak niestety działa żywy organizm. Druga kwestia to NOP jest ceną jaką płacimy za komfort posiadania zaszczepionego zwierzęcia. Wypadki drogowe to nie jest wskazanie do wycofania samochodów z produkcji, a kontuzje sportowe nie mogą być powodem do anulowania olimpiady sportowej. Takie sytuacje zdarzają się niezmiernie rzadko, a gdy się wydarzą w 90% przypadków jesteśmy w stanie zwierzę wyprowadzić.

Dlatego bądźmy świadomymi opiekunami. Ja wiem, że w czasach płaskiej ziemi, chemitrailsów i czipowania nas przez jaszczurki z kosmosu trudno, ale próbujmy – dla naszego dobra i dobra naszych zwierzaków.