22 listopada, 2018

„Przychodzi suka do groomera…”

Postanowiłem napisać kilka słów na temat przerażająco wzrastającego procederu jakim jest „groomerskie doradztwo weterynaryjne” i niestety wprowadzanie usług weterynaryjnych przez osoby, które nie posiadają odpowiednich kompetencji. Tekst kierują zarówno do lekarzy weterynarii, aby zrozumieli, że nie są odosobnieni z tym problemem, ale chciałbym również dotrzeć do właścicieli zwierząt, którzy nie zawsze wiedzą, jakie skutki może mieć zasięganie języka tam gdzie nie należy. Mam też wielką nadzieję, że może nawrócę część groomerów, którzy trochę zapędzili się ze swoimi aspiracjami…
Na początku definicja z Wikipedii by nie szukać za daleko:
„Groomer” – fryzjer dla zwierząt. Najczęściej używane w stosunku do psich i kocich fryzjerów.
Określenie pochodzi od angielskiego wyrazu to groom – pielęgnować. Zawód fryzjera dla zwierząt znany jest w wielu krajach świata, w Polsce zaczyna się dopiero rozpowszechniać. Gromerzy nie tylko przycinają sierść psów i kotów różnych ras, zajmują się często trymowaniem, myciem, pielęgnacją, czyszczeniem uszu, usuwaniem insektów i wieloma innymi zabiegami.
…w polskiej rzeczywistości jak się okazuje pod tymi „innymi zabiegami” kryje się profilaktyka chorób, behawiorysta, dietetyk, lekarz pierwszego kontaktu, czasem stomatolog. Niestety, zmierza to w bardzo złym kierunku, bagatelizując zawód lekarza weterynarii, a co najgorsze niesie za sobą szkody dla samego zwierzęcia. Pomijam już fakt wątpliwej estetyki i golenia zwierząt dla zaspokojenia własnej próżności i chęci pokazania się – to już temat na oddzielną dyskusję. Rozumiem (w sumie nie)! Jest popyt na usługę, no to pojawia się ktoś, kto tą usługę wykona. Pamiętajmy jednak, że decydując się na zwierzę w naszym domu nie dzierżawimy tego zwierzęcia, nie bierzemy go w leasing, nie ma jazdy próbnej i co najważniejsze nie stajemy się jego właścicielem, a jego opiekunem. I za tym słowem „opiekun”, kryje się dokładnie wszystko to co sobie skojarzyliście czytając to słowo.
Może i było by dobrze i jakoś wszyscy byśmy się dogadali, gdyby niestety złote porady niektórych groomerów nie okazały się poradami z tombaku, ewentualnie bombą z opóźnionym zapłonem. Może kilka klasyków na początek?:
„Pani na wściekliznę nie szczepi, bo zęby złe urosną”
„Pani, to włos, nie sierść, można kąpać codziennie”
„Pani, przytnę te wąsy, bo to i tak go niczego nie potrzebne, a buzia będzie ładnie wyglądać”
„Pani tego kotka z dzień, dwa przegłodzi…”

Nie dość, że takie porady są szkodliwe, okaleczające zwierzę, to i co niektóre narażają na odpowiedzialność karną właściciela. Póki co, my jako lekarze, jesteśmy jeszcze w miarę szybko korygować te prawdy ludowe, zanim ktoś od nich umrze lub dostanie mandat. Zastanawiała mnie zawsze logika, którą kierują się opiekunowie zwierząt. Analogiczna sytuacja: Siedzisz sobie u fryzjera, myju, myju, czesanko, suszareczka i nagle słyszysz: „Wie Pani co, coś tu mi się na głowie nie podoba. Ja na karteczce napiszę Pani antybiotyk, to Pani poprosi lekarza, żeby wypisał i proszę do mnie zajrzeć za tydzień na kontrolę” lub „Pani dzieciak coś mi się na krześle wierci, może dać mu coś na robaki? Mam akurat w szufladzie. Jakby nie pomogło i by w domu się wiercił, to niech mu Pani z psikacza po oczach daje- pomoże”. Serio byście się skusili? Może pójdziemy o krok dalej… Siadasz sobie wygodnie na foteliku, fryzjer czesze grzywkę i nagle pada: „Cosik Pani z buzi brzydko pachnie, niechaj spojrzę… Uuuuu niezły kamień nazębny, pani się oprze wygodniej to zaraz ściągniemy…” – i jak? Idziesz na to? No skoro nie, to czemu dopuszczasz takie praktyki u swojego psa/kota? To niestety smutna prawda, ale salony piękności powoli wychodzą do ludzi i z tą usługą (po 2h kursie, bez znieczulenia, bez braku elementarnej wiedzy anatomicznej). Po pierwsze, bez znieczulenia nie ma opcji by udało się usunąć cały kamień (pod dziąsłami) już nie mówiąc o olbrzymim stresie u zwierzęcia, a po drugie nie ukrywajmy, że najczęstszym takim pacjentem jest York. Wiadomo powszechnie jak uzębienie u tej rasy jest w stanie się zapuścić i jaka bakteryjna chmura powstaje w wyniku sanacji. Później taka chmurka bakterii osiada wszędzie (tak! łącznie z maszynkami do golenia). Czy groomer posiada lampy UV do dezynfekcji pomieszczeń? Niestety, nie dają ich gratis do skalera. Niby ta świadomość w Narodzie wzrasta, ale jeszcze jednak nie do końca. Szkodliwe porady to jedno, ale szkodliwe zabiegi wykonywane na zwierzętach to już przekroczenie linii której nie należy przekraczać o kilometry.
Zapamiętajmy tą podstawową prawdę i spójrzmy na zwierzęta jak na nas! To proste! Lekarz – lekarz weterynarii, psycholog – behawiorysta, fryzjer – groomer. Łatwe, nie?; a jednak jak nietrudno się pomylić…