8 lipca, 2022

Mały ssak = wielkie potrzeby

Mały ssak = mały hajs
Popularny mit, który obalam wam w tym artykule! Moi drodzy! Mały ssak to nie mały wydatek! Dzisiaj zamiast wczorajszej infografiki o malutkich zwierzaczkach dostajecie artykuł. Dziwne przeświadczenie w narodzie, że królik, świnka morska, szczur lub chomik to zwierzęta bezawaryjne. Tymczasem mój grafik pęka w szwach, na socialach pytań w bród, na mądrzejszych forach internetowych co drugi post brzmi „gazem do weta człowieku!”. Mit ten wziął się jeszcze zapewne z czasów gdy suka musiała raz w życiu urodzić, a agresywny pies to ten co je mięso.

Tak to jednak nie działa moi drodzy.

Kiedyś zwierzęta te – trzeba ze smutkiem przyznać były bardzo mocno bagatelizowane. Mały wachlarz schematów leczenia, skromna diagnostyka, niechęć opiekuna do wykonywania kosztownych zabiegów, bo przecież „to tylko królik”. Te wypadkowe sprawiły, że sytuacja była jaka była – nie lekka dla malutkich pociech. Czasy jednak się zmieniły. Co chwilę raczeni jesteśmy jakąś nową publikacją ze świata małych ssaków, diagnostyka dogania już praktycznie w pełni diagnostykę psiokocią. Lekarze kształcą się jako specjaliści, a mało tego – powstają placówki gdzie próżno szukać psa i kota pośród pacjentów. Leczenie to sztuka, która już dawno przestała być abstrakcją, a przypomina bardziej operę w której każdy lekarz pieczołowicie odgrywa swoją część na instrumencie. Wiąże się to na pewno z większą skutecznością, szybszą diagnozą, wyższą przeżywalnością. Wszystko to jednak wiąże się z ceną inną niż 15-20 lat temu. Czemu wizyta z pełnym badaniem klinicznym miałaby różnić się między psem, a świnką morską? Jaki mamy tu logiczny argument? Badanie musi być wręcz bardziej wnikliwe, często poszerzone już na samym wstępie o badania dodatkowe, z racji „efektu maski”, którym charakterystyczny jest dla tych zwierząt, które cały dzień spędzają na jedzeniu i na tym by nie zostać samemu zjedzonym. Chodzi o to, że nie mogą sobie pozwolić na manifestowanie objawów bólowych lub innych nieprawidłowości, gdyż osłabienie w moment zostałoby wykorzystane przez drapieżnika. Niestety, brak objawów nie oznacza, że znoszą to wszystko lepiej – o nie. Zdarza się tak, że gdy pojawią się objawy może być już za późno. Tak to sobie ktoś wymyślił projektując te zwierzaki. Wymaga to więc od lekarza bystrego oka, często szóstego zmysłu diagnosty, ale nie ukrywajmy – olbrzymiej wiedzy, którą w naszym kraju zdobywa się na kongresach i szkoleniach, bo na uniwersytetach podczas toku studiów nie wiele nas tego uczą. Wniosek z tego taki, że lekarz egzotyczno- mało ssaczy to lekarz w ciągłym pędzie wiedzy. Wypadkową więc ceny z wizytę są też koszty szkolenia. O kosztach specjalistycznego sprzętu nie wspominam bo czyniłem to już wielokrotnie w innych artykułach.


Innym problemem jest to, że nawet jeśli samo zwierzę nie jest drogie, to stworzenie odpowiedniego środowiska i diety już tak. Analogia to mieszkania w stanie deweloperskim – niby się da mieszkać, ale w sumie bez kuchni to średnio, bez wyrka też, a nawet jak już jest lodówka to trzeba coś do niej włożyć. Mały ssak nie jest może sam w sobie drogi, ale weź pod uwagę, że jeść musi, mieszkać gdzieś by wypadało, dodatkowo enrchiment (czyli „sprzęt” taki jak zabawki i inne psychostymulujące rekwizyty). Zapomnij o schematach typu: wór ziarna, kolba i sałata, a jeśli już to zakupiłeś to… zrób sobie sałatkę i idź nakarm ptaszki.
W kwestii swojego zdrowia nie wypada oszczędzać, a w kwestii zdrowia zwierzęcia, na którego opiekę zdeklarowałeś/aś się już nawet nie wolno.

Nie zapominaj też o wydatku… czasowym. Bo małe zwierzę też go potrzebuje. Jeśli już z kimś siedzisz w jednym pomieszczeniu to wypada zagadać, sprawdzić co u kogoś słychać, ewentualnie jakoś miło spędzić czas. I rozpatruj to właśnie w kategorii towarzysza/współlokatora/członka rodziny, a nie w modelu stół-krzesło- zwierzę w klatce. Małe ssaki to skubane mądrale, ale dumanie w samotności nie jest dla nich dobre na dłuższą metę.
Fajne jest to, że zwierzak jest w stanie Ci zapłacić sam bardzo wiele za te starania. Płaci w niebagatelnej walucie wdzięczności, radości i poczuciu spokoju i bezpieczeństwa.

Gdyby był bombelkiem to jeszcze w uśmiechach