Post zapewne wywoła pewien dysonans poznawczy, ale chyba warto poruszyć tę kwestię.
Obawiam się również interwencji poselskiej na facebooku
, ale trudno – raz się żyję.
Zbliżają się wybory i klasycznie Konfederacja musi odpalić swój protokół 4%. Największy wolnomyśliciel Janusz już zapewne trochę nie domaga, albo i standardy się zmieniły przez co wspominanie austriackiego akwarelisty, albo jakie to budujące jest molestowanko na śniadanko może już tak skutecznie nie zbijać popularności. Na szczęście na ratunek ruszyła Pani Natalia, która uraczyła Nas takim to oto słodkim wpisem, który pozwoliłem sobie dołączyć do graficzki. Nie ukrywam, że w kwestii ludzi nienawidzących zwierząt jest razem z Sośnierzem obecnie w ścisłej czołówce. Dziwne, że partia, która tak broniła polskich talerzy przez świerszczami, postanowiła opowiedzieć się za psiną.
Pośród wielu obrzydliwych wpisów ten jednak ma dla mnie drugie dno.
Dla ludzi, którzy nienawidzą zwierząt, rzeczywiście pies i świnia to… jeden pies.
Jak z kolei my, po drugiej stronie bieguna powinniśmy na to spojrzeć? Bo czy krowa lub świnia jest zwierzęciem gorszym od psa? Tak naprawdę naszych kochanych czworonożnych przyjaciół od talerza ratuje krąg kulturowy w którym się urodziły. Tylko historia i tradycja sprawia, że patrząc na cierpiącego psa widzimy tragedię, a w świniobiciu wiejską tradycję. Kot z urwaną nogą kłuje w serduszko, ale „wiejski stół” na weselu, lub świnia na rożnie raczej mizia większości kubki smakowe.
Tradycja i krąg kulturowy – tyle Nas dzieli. To wychowanie pokazuje nam, które zwierzę to rzecz i produkt, a które jest przyjacielem na całe życie.
Jedząc kebaba pod budką, możesz wspomnieć sobie ile pozytywnych myśli miałeś będąc dzieckiem patrząc na baranka. Teraz jest tylko dla Ciebie ważne, żeby w bułce było go jak najwięcej.
Ktoś gdzieś po drodze zabił w Nas to dziecko, które zwierzątka kochało i niespostrzeżenie zmienił w Nas coś co sprawia, że na mord tysięcy zwierząt dziennie przymykamy oko. Wolimy nie wiedzieć skąd jest ta karkówka na grillu, nazywać to wszystko w jakiś wymyślny sposób, zapominając, że jemy zwierzęta, które przecież jeśli chodzi o rozwój intelektualny nie różniły się od tego kochanego Mruczka, Azorka itd.
Ja nie będę Was namawiał do weganizmu/wegetarianizmu. Namawiam Was tylko byście się nad tym zastanowili. Może warto czasem odpuścić, zrobić sobie z 2-3 dni w tygodniu bez habaniny?
Wszyscy chcemy być „pro”, „eko” – a tak naprawdę wystarczy niewiele by być „spoko”.
Wszystkich boli tak samo. Wszyscy umieramy tak samo. Jednych zakopujemy i opłakujemy, drugich kremujemy stawiając na kominku by wspominać dobre chwile, a innych po prostu owijamy w celofan i wrzucamy na promocję.
